filmów Allena. Może dlatego, że tym razem oszczędził nam swojej neurotycznej obecności;) Pełnokrwiste charaktery, błyskotliwe dialogi i żywy konflikt między ambicjami twórcy, a upodobaniami publiki. Allen w wyśmienitej formie i Dianne Wiest, balansująca ze smakiem na granicy karykatury.
Zamilknij, proszę zamilknij...
Zgadzam sie z tobą odnośnie roli Dianne Wiest. Jej postać jest dobrze i przezabawnie wyważona, sklaniająca sie w kierunku takich gigantów kina jak Marlena Dietrich, Greta Garbo czy Pola Negri. Dla niej samej już warto zobaczyć ten film.
"Zamilknij, proszę" w wykonaniu
Dianne Wiest jest na pewno ukłonem w kierunku gwiazd, które wymieniasz. Jak zresztą całokształt tej roli. Celne spostrzeżenie. Doceniam.
Jak dla mnie dobrze, że nie było Allena, który jest dużo słabszym aktorem od tych, którzy u niego grają. A Dianne Wiest jest dla mnie tutaj denerwująca, nie rozumiem zachwytów, przecież dużo trudniejsze jest wyrazić coś nie przesadzając ze środkami wyrazu, niż pójść z pełną parą w karykaturę właśnie. Kilka razy nawet przesuwałem film do przodu, żeby pominąć nużące mnie sceny z krzyczącą, wykrzywiającą się i nienaturalnie zmieniającą głos Helen.
Moim zdaniem dialogi wcale nie były błyskotliwe, raczej trzymały poziom , ale nic ponad to. Film jest dobry, bo wyróżnia się klimatem lat 20-tych, ukochaną przez nas gangsterką i jako takim humorem - fajny film ale Allen ma lepsze pozycje w swoim dorobku. Jednak brakuję mi tu jego charakterystycznej neurotyczności :) Szczególnie zawiodłam się na roli Tony Sirico, charakterystycznej postaci kina gangsterskiego, którego w tym filmie równie dobrze mogło by nie być...Gdyby zaprosić do współpracy Martina Scorsese na pewno byłoby to arcydzieło kina gangsterskiego.