PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=381328}
7,1 43 952
oceny
7,1 10 1 43952
7,3 21
ocen krytyków
Frost Nixon
powrót do forum filmu Frost/Nixon

Niby dobre to, rzetelnie zrealizowane, faktów się niby trzymające, ale pozostawia niedosyt. 'Frost/Nixon' w swoim punkcie wyjścia przypomina bardzo 'Good Night, and Good Luck' ale w zestawieniu z obrazem Clooneya jest zdecydowanie tym mniej udanym filmem. Realistyczny, paradokumentalny styl może nie od początku, ale z czasem nieodparcie kojarzył mi się z nieładnym słowem 'podróba' – dziwna sztuczność się w ten realizm wkradała, co uderzało szczególnie w momentach, gdy co kilka/kilkanaście minut któryś z drugoplanowych bohaterów (postać niby autentyczna z odpowiedni imieniem i nazwiskiem w dolnej części ekranu, ale odegrana) wypowiadał się wprost do kamery - że niby udzielając wywiadu - nie mówiąc zresztą niczego treściwego, a tylko cokolwiek łopatologicznie komentując akcję filmu, tudzież nazywając swoje oczywiste odczucia, co by przypadkiem tym po drugiej stronie ekranu żadne niuanse nie umknęły. Również jako pewien obraz epoki film nie do końca satysfakcjonuje, choć fakt, że Howard z ekipą starali się pod tym względem, to widać, tyle że mając w pamięci to co nie tak dawno tak znakomicie pokazał w swoim 'Zodiaku' David Fincher również i w tym miejscu odnosiłem wrażenie że mam do czynienia raczej z 'kopią' niż z rekonstrukcją.
Treść, przyznać trzeba, wciąga, emocjonuje nawet, ale w swoim najważniejszym zarysie to trochę taki film o kopaniu leżącego, a niezależnie od tego kogo się kopie czynność to jednak mocno niesympatyczna. Niby pojedynek dwóch osobowości, niby czyjeś zwycięstwo, ale też mi to zwycięstwo. Jakoś tak niesmacznie zabrzmiały dla mnie te końcowe peany na cześć sukcesu Frosta, nie tylko zresztą dlatego że od początku był koleś na wygranej pozycji, bo inna sprawa - nie dostrzegłem w tej postaci ani błyskotliwości szczególnej, ani intelektu. Gdy podczas wywiadu jego szanse i Nixona były wyrównane był zdecydowanie na przegranej pozycji. Gdy przeszło do Watergate pojawił się sukces. Sorry thank you, ale tyle to i Kuba Wojewódzki by potrafił.

Przechodząc do plusów. Tym co najbardziej przemawia na korzyść filmu jest oczywiście aktorstwo Franka Langelli, który po raz kolejny po świetnym występie w zeszłorocznym 'Starting Out in the Evening' udowadnia, że obsadzanie go na pierwszym planie może wyjść tylko na dobre. Jego Nixon tu postać nie wybielona, nie wolna od pychy, od skaz, ale też przejmującego zmęczenia i godności. Piękna rola. Aczkolwiek niewątpliwie taki a nie inny wizerunek upadłego prezydenta nie jest wyłącznie zasługą aktora. No i za to plus dla twórców, że nie jest czarno biało, że pomyśleli o odcieniach, o człowieku, chociaż nie wątpię, że gdyby za temat wziął się mniej hollywoodzki twórca niż Ron Howard, te odcienie mogłyby zachwycać.
6/10

ocenił(a) film na 6
caterpillar

Nie zgadzam się tylko z kawałkiem o kopaniu leżącego. Jak dla mnie Nixon był jednak zwycięzcą, biedny Frost robił tylko tyle, na ile Richard mu pozwolił. To "zwycięstwo" było (przynajmniej w tym obrazie) świadomym wyborem byłego prezydenta, odsłonił się wiedząc dokładnie co robi.

ocenił(a) film na 6
caterpillar

Do połowy, znaczy się 56 minuty of korz, miałem poczucie że to "tylko" bardzo amerykański film, czyli to co od sukcesu (o ironio) "Wszystkich ludzi prezydenta" w temacie polityka, dziennikarstwo i spiski Jankesi lubią najbardziej. Opowieść o niezbyt czystych kulisach wielkiego świata, fałszywym blichtrze i ostatnim sprawiedliwym, nawet jeśli ten jest dosyć żałosną postacią. Frost się zgodził na takie ukazanie siebie, czy zwyczajnie nie miał wyboru?

W części poświęconej wywiadowi sporo rzeczy się zmienia. Za sprawą Franka Langelli. Fenomenalnie gra, może jest nawet bardziej prawdziwy od prawdziwego prezydenta. Wstyd przyznać, ale faceta kompletnie nie kojarzę. Wnosi ten film na wyższy poziom, a Nixon w jego ujęciu nie staje się uosobieniem wszystkiego co złe w Ameryce, ale kimś więcej. Jest i bardziej przerażający, i bardziej ludzki zarazem. Na marginesie: w pewnym momencie się złapałem na heretyckiej myśli - jak to jest, że Nixon robi za czarny charakter, dowód utraty niewinności, głównie za jakieś wewnątrzamerykańskie porachunki, przecież błahe w konfrontacji z milionami zabitymi/rannymi/zamęczonymi w Indochinach? Polityka rządzi się własnymi prawami. Wietnam wzbudzał protesty, dyskusję, ale nie był końcem świata jak Watergate. Bliższa koszula ciału? Chyba nie umiem dobrze wyrazić o co mi chodzi.

Aż się zastanawiam czy Oscara może dostać człowiek, który co prawda tylko gra, ale jednak Nixona. W Hollywood? Jak myślicie?

Ten film jest nierówny. Najbardziej rażą paradokumentalne wstawki z postarzonymi, ale aktorami. Nie bardzo wiem czemu mają służyć. Gdyby to jeszcze byli naprawdę ludzie, którzy ten wywiad przeprowadzili, to ok. Nie potrafię wyjaśnić sceny z telefonem - zakładam, ze prawdziwa, ale aż zbyt dobrze, cukierkowo, pasuje.

Lata 70. były aż tak kiczowate? Co racja, co racja - w "Zodiaku" (film w całości mnie nie przekonał) podobały mi się bardziej. A co drugiego wymienionego w poście otwierającym filmu - ascetyczność "Good Night" podoba mi się bardziej (choć warto pamiętać, że to film także o telewizji i kształtowaniu jej roli, a tu ten aspekt pojawia się w mniejszym zakresie), nie ma jednak żadnej kreacji na miarę Nixona Langelli.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones